Termin: 10 - 12 lutego 2015 roku.
Uczestnicy: M.Barcińska, J.Barciński, W.Pysz.
Trasa:
Dzień 1. Rzepedź, Rzepedka, Szeroki Łan, Przybyszów, Kamień, Wahalowski Wierch, Jawornik. Tu nocujemy w wiacie.
Dzień 2. Jawornik, Jasienina, Czystohorb PGR, Wisłok Górny, Kanasiówka czyli Baba, nocleg na grzbiecie granicznym w namiocie.
Dzień 3. Grzbietem granicznym przez Wertyszów, zejście do Jasiela, cerkwisko w Jasielu, Wola Wyzna, Wola Niżna, Jaśliska. Zabieramy samochód z Rynku i jedziemy ponownie do Rzepedzi, gdzie pod cerkwią czeka drugi samochód.
Mapki i ślady:
Dzień 1.
Dzień 2.
Dzień 3.
Dwa samochody przyjeżdżają do Jaślisk, jeden zostaje na Rynku, drugim ekipa jedzie do Rzepedzi. Z Rzepedzi podchodzimy na Rzepedkę. Śniegu to jeszcze niewiele, za to widoki też żadne. Pod Rzepedką już zakładamy rakiety. Przy drodze, na skraju polan towarzyszą nam odtąd przysypane śniegeiem ubiegłoroczne bele siana. W sumie jest tego wieleset ton. Zastanawiamy się, dlaczego siano tak się marnuje. Na obiad schodzimy do Przybyszowa. Próbujemy odnaleźć miejsce, w którym stała cerkiew i u jej progów zatrzymujemy się na obiadek. W zaśnieżonej dolinie nie mamy pewności, że cerkiew była dokładnie tutaj, natomiast pewna jest identyfikacja miejsca, w którym był cmentarz. Wyżej, jeszcze jeden ślad istnienia wsi: krzyż pokutny w miejscu zwanym Kremenec. Na połoninkach pod Wahalowskim Wierchem spotykamy dwóch wędrowców, nasze ślady przecinają się, mijamy się w odległości kilkudziesięciu metrów. Jeden idzie na dwóch nogach a drugi na czterech łapach. Dwunożny niesie dwa plecaki - jeden na plecach, drugi przed sobą. Czworołapy jest bardziej towarzyski, podchodzi do nas i wesoło merda ogonem. Jeszcze nie wiemy, że wkrótce się spotkamy.
Schodzimy w doline do chatki w Jaworniku. Póki coś widać, nazbieraliśmy trochę drewna na opał. Z drewnem jest tu mizernie, bo nie jest to teren typowo leśny, lecz miejsce po gospodarstwie i sadzie. Rośnie sporo zdziczałych drzew owocowych, od lasu wkrada się buk, jesion i krzaki. Nie ma nic iglastego, nie ma uschniętych drzew. Ale coś tam udało się wyskrobać spod śniegu.
Tuż przed zmierzchem dociera do chatki dwóch napotkanych wcześniej wędrowców. Dwunożny ma na imię Kuba, jest tutejszy, z Czystohorbu i na co dzień hoduje konie. Czworołapy też ma imię, ale zapomniałem, jakie. Początkowo mieli iść dalej i spać w lesie. Podejrzewam, że inicjatorem zawrócenia był czworołapy, gdy wyczył, co my mamy w plecaku:-) Kuba długo opowiadał o swoich koniach i swojej pracy, potem poszedł przysposobić sobie nocleg w pobliskiej piwniczce. Twierdził, że tam będzie cieplej. A biały, kudłaty na razie został z nami. Długo siedzimy i gapimy sie w ogień. Kudłaty idzie spać do piwniczki do swego pana. Wkrótce i my przy ognisku zasypiamy.
Drugiego dnia z wczorajszego żaru udało się rozdmuchac ognisko. Śniadanie, pakowanie i idziemy w górę. Po wyjściu na polany pod Wahalowskim widać było tylko zamglony śnieg na odległość kilkudziesięciu metrów, więc zdjęć nie będzie. Z powodu tej widoczności zaszliśmy niedokładnie tam, dokąd zajść chcieliśmy. Miało być do centrum Czystohorbu a był PGR. Może to i dobrze, bo zamiast iść do grzbietu przez Wielki Bukowiec, poszliśmy przez Kanasiówkę. Do grzbietu podchodziliśmy ok. 4 godzin, co daje średnią jeden i ćwierć kilometra na godzinę.
Grzbietem granicznym idziemy tropem sporego wilka. Na nocleg wybieramy całkiem ładne miejsce. Jest ławeczka, ale pół metra pod śniegem. Osłone przed wiatrem stanowią krajoznawcze tablice informacyjne. Póki jest jano, trzeba postawic namiot i przygotowac ognisko. Jesteśmy wprawdzie na skraju rezerwatu "Źródliska Jasiołki", ale rezerwat jest tylko po polskiej stronie, a my mieszkamy 2,5 m od granicy po stronie słowackiej. Ognisko zapłoneło i towarzyszyło nam do ok. 21, kiedy to poszliśmy spać.
Budzimy się tradycyjnie o godzinie 6:00 a wyruszamy tradycyjnie ok. godz. 8:00. Pozostawiamy po sobie sporo śladów: udeptany placyk pod namiot, odkopaną ławkę i dziurę w śniegu po ognisku. Idziemy granicą na zachód. Do Jasiela schodzimy tędy, gdzie na mapie znaczony jest niebieski szlak (szlaku jednak nie widząc). W Jaśliskach wstępujemy na cerkwisko, potem już drogą w dół do Woli Niżnej i Jaślisk.