Trasa
Dzień 1. Szynobusem z Jarosławia do Lubyczy Królewskiej. Ruda Żyrawiecka, Machnów, Dyniska, Żerniki, Rzepin, Przwodów, Poturzyn, Kosmów, Czumów (nocleg przy wiejskim domu kultury).
Dzień 2. Czumów, Hrubieszów, Uchanie, Skierbieszów, Krasniczyn, Siennica, Krupe, Bzite (nocleg w niezamieszkałym gospodarstwie kolegi z Lublina).
Dzień 3. Bzite, Krynica, Krupe, Krasnystaw, Wirkowice, Nielisz, Białobrzegi, Zamość, Suchowola, Krasnobród, Bondyrz, Zwierzyniec, Józefów, Osuchy, Wola Obszańska,
Moszczanica, Cewków, Sieniawa, Jarosław.
Mapki i ślady:
Dzień 1.
Dzień 2.
Dzień 3.
Poczatek wycieczki był bardzo kolejowy. Szybobus z Rzeszowa do Zamościa jeździ tylko w czasie wakacji i stanowi świetny sposób szybkiego dojazdu na Rzotocze i Zamojszczyznę. Szynobusem pojechałem do Lubyczy Królewskiej. Sam przejazd tą trasą stanowi dla mnie duża atrakcję. Jedzie się powoli, po drodze mija nieczynne, opustoszałe stacyjki kolejowe. Z Jarosławia do Horyńca pociągi jeżdżą przez cały rok. Dalej już tylko okresowo. Niektóre przystanki widzą pociąg i pasażerów tylko dwa razy dziennie przez dwa miesiące w roku.
Co bylo dalej, pokazują obrazki z podróży. Wybór obrazków jest pewnie bardzo subiektywny, każdy ma swoje zainteresowania i preferencje.
Koniec wycieczki też miał duży związek z koleją. Trasa była zaplanowana tak, by do Jarosławia wrócić ostatnim jadącym w tym roku szynobusem. Szynobus miałem złapać w połowie jego (i mojej) drogi, w Zwierzyńcu. W Zamościu byłem już w południe a pociąg z Zamościa wyjeżdżał dobiero po godzinie 15, byłem więc trzy godziny "do przodu". W Zamościu na Rynku wypiłem kawę i powoli potoczyłem się w stronę Zwierzynca, okrężną drogą przez Krasnobród. W Krasnobrodzie zatrzymałem się na kwadrans przy kapliczce na wodzie. Gdy dojeżdżałem do Zwierzyńca, na jednym z przejazdów kolejowych przejechał tuż przede mną jakiś szynobus. Gdy po kilku minutach dotarłem na przystanek w Zwierzyńcu, uświadomiłem sobie, że to był własnie mój szynobys, OSTATNI pociąg jadący tędy w tym roku! Moje trzy godziny przewagi, które miałem w Zamościu, pociąg nadrobił, jadąc ponad cztery razy szybciej ode mnie, dodatkowo krótszą drogą. W ten sposób czekało mnie dodatkowych 100 kilometrów do Jarosławia. Plus nieplanowana burza z ulewą. Do domu dotarłem zmoczony o 22:30.