Namiocik mamy malutki. Na noc wszystkie bagaże zostały w sakwach. Sakwy mają najlepsza wodoodporność, jeśli stoją pionowo. Zazwyczaj w miejscu biwaku jest jakieś drzewo albo inny punkt podparcia. Tutaj nie było. Przytulamy więc rowery do siebie i za pomocą odciągów ze sznurka i dwóch śledzi od namiotu ustawiamy w pionie. Rano budzik zadzwonił jak zwykle o piątej ale nie ma po co wstawać, bo leje. Przestaje koło ósmej. Szybkie pakowanie, mokry namiot do wora, herbatkę i śniadanko odkładamy na później.
|
|
|
|
|
Startujemy z wysokości ok 1630 m, następna górka, Geriszaska (1762) jest odległa w poziomie o jakieś pół kilometra a w pionie o 130m. Na szczęście jest ścieżeczka, trawersująca szczyt. Idziemy nią, w połowie zostawiamy rowery i na szczyt wchodzimy pieszo.
|
|
|
|
|
Widoki z każdego miejsca były konsekwentnie podobne. Jednym z częstszych motywów naszych zdjęć są tablice informacyjne przy szlakach turystycznych, bo jedynie po nich można zidentyfikować miejsca na trasie. Przed górką Karczunieska spotykamy dwóch wędrowców z Polski. Wyglądają na nieco zdziwionych widokiem rowerów tutaj, i żeby im w domu uwierzyli, robią wspólne zdjęcia. Byli to jedyni ludzie, których spotkaliśmy w górach.
|
|
|
|
|
Dotarliśmy na Stoh. Widoczność ze szczytu była podobna, jak z pozostałych. W pierwotnych planach był wariant przejazdu w kierunku Bliźnicy. Przy dzisiejszych warunkach byłby to tylko kawał drogi, podobny do wszystkich innych i fotografia tabliczki na szczycie. Zjeżdżamy w stronę Dragobratu. Na mapie widnieje droga wzdłuż wyciągu. Udajemy się w jej kierunku. Rzeczywiście jest. Przypuszczalnie jest to droga używana przy serwisowaniu wyciągu i budowli towarzyszących. Po chwili widzimy wyciąg.
|
|
|
|
|
Po zjechaniu ok. 200 m w dół zobaczyliśmy coś innego, niż chmury. A jeszcze kawałek niżej pojawił się Dragobrat. Zdjęć z Dragobratu nie ma, bo tak paskudnego miejsca jeszcze na trasie wędrówki nie widzieliśmy. Zatrzymaliśmy się sporo poniżej osady, w dolinie potoku Świdowiec. Tutaj odbyło się huczne śniadanie z gotowaniem herbaty oraz próba wysuszenia wybranych elementów ubrania.
|
|
|
|
|
Przesuszyły się również rowery, więc można było przeprowadzić codzienne smarowanie łańcuchów.
Potem szybki zjazd doliną Świdowca do osady Świdowiec i asfaltem do Jasini.
|
|
|
|
|
W Jasiniach kwaterujemy się w schronisku Szarotka (Эдельвейс). Tutaj wszystko rozkładamy, rozstawiamy i rozwieszamy w celu wysuszenia. Na korytarzu schroniska stoi ciekawy przyrząd przeciwpożarowy - pojemnik z piaskiem. Zastanawiałem się, jak go wykorzystać podczas ewentualnego pożaru. Przy głównym skrzyżowaniu - cmentarz wojenny, na którym zgodnie stoja obok siebie Ukrzyżowany Chrystus i radziecki żołnierz z pepeszą i złotym wieńcem laurowym. |
|
|
|
|
Późnym popołudniem, umyci i wysuszeni, spacerujemy sobie po miasteczku jak normalni ludzie. Wstępujemy nawet do największej restauracji w mieście, gdzie jesteśmy jedynymi gośćmi w wielkiej sali. Zjadamy dwudaniowy obiad, składający się z dań regionalnych, popijamy kawą z ekspresu (w przeliczeniu za ok. 20 zł od osoby).
|
|
|
|
|
Wieczorem dosuszamy namiot w sympatycznej wiacie nad Cisą i robimy plany na jutro.
|
|
|
|
|