Połonina Równa - dzień 4 i 5 |
|||
<< Poprzedni dzień | ▲ Powrót ▲ | ||
Z Kolonicy jedziemy przez Stakcin, Sninę, Pichne, Zubne, Niżną Jabłonkę, Svetlice do Vyravy. Trasa prowadzi najpierw doliną rzeczki Cirochy, Udavy i Vyravy. Przy przejeżdżaniu z jednej dolinki do kolejnej były długie i dość łagodne podjazdy pod dzielące je grzbiety. | |||
Wioski w dolinie Udavy
|
Wioski w dolinie Udavy
|
Wioski w dolinie Udavy
|
Vyrava
|
Powrót do Polski planowany jest przez tunel pod Przełęczą Łupkowską. Zalecana droga pod przełęcz wiedzie asfaltem przez Medzilaborce do Paloty, potem szutrówką do dawnej strażnicy przy tunelu. Nam się nie śpieszyło, więc pojechaliśmy na skróty - zamiast jechać drogą, trzymaliśmy się doliny potoku Vyrava (czerwona linia na mapce). Dolina była najpierw płaska i rozległa a szutrową drogą jechało się bardzo wygodnie. Potem dolina była wąska i zalesiona a drogą leśną dało się jechać. Wyżej była ścieżka i dało się nią pchać rowery. Górka na trzecim zdjęciu poniżej, w centrum kadru, z zarastającymi polankami pod szczytem to nasz najbliższy cel. | |||
Vyrava
|
Vyrava
|
Vyrava
|
Vyrava
|
W okolicy grzbietu wododziałowego ścieżka była już tylko wirtualna. Pod górę rowery były chaszczowane dwuosobowo: kierowca wypatrywał miejsce w krzakach, którym dało się przejść i targał rower w górę za kierownicę. Główny ciężar spoczywał na "popychaczu", który trzymał za bagażnik i pchał lub niósł. Na zboczu opadającym w stronę Paloty trafiliśmy na ścieżkę wydeptaną przez leśne zwierzęta ale po kilkuset metrach skręciła w nieodpowiednia dla nas stronę - więc znów przez krzaki w dół. Każde krzaki gdzieś się kończą i my też doszliśmy w końcu do drogi. Z najciekawszych - dla "chaszczowników" - miejsc nie będzie zdjęć, bo w takich momentach jakoś zapomina się o sięganiu po aparat. Z ulgą siedzimy chwilkę przy budce strażniczej i drugą chwilkę przy tunelu. Ewentualnym rowerzystom wracającym do Polski przez przełęcz doradzamy jednak drogę przez Palotę. |
Palota
|
Palota
|
Palota
|
Palota
|
Zanurzamy się w wielką, czarna dziurę w ziemi i po kilkunastu minutach pojawiamy się w Polsce. Ze wszystkich dobrych rzeczy, jakie przyniosło nam wstąpienie do Unii Europejskiej ta jest dla mnie najbardziej istotna – nie ma przejść granicznych, strażników, paszportów, kontroli, przedziwnych pytań. Można podróżować jak kilkaset lat temu, nie patrząc, co to za kraj i którędy cię do niego wpuszczą, jak długo to będzie trwało i ile kosztowało. Na czwartym zdjęciu już widać „Szwejkowo”, miejsce naszego noclegu. Zajeżdżamy tu od strony torów, tajną furtką zamkniętą na skobelek ze śrubką. | |||
Palota
|
Łupków
|
Łupków
|
Łupków
|
U Krysi w Łupkowie dostajemy pokój pięcioosobowy. Schronisko jest puste. Jemy, pijemy, się myjemy, mocujemy regalik na ścianie w świetlicy, spacerujemy po okolicy. | |||
Łupków
|
Łupków
|
Łupków
|
Łupków
|
Obiekty kolejowe stacji Łupków: budynek dworca, wieża ciśnień, pomost do kontroli granicznej pociągów (nieużywany) i widok z tego pomostu. | |||
Łupków
|
Łupków
|
Łupków
|
Łupków
|
Ostatni dzień przeznaczony jest na powrót do Jarosławia przez Komańczę, Zagórz, Birczę, Bachów i Pruchnik. Starszemu z uczestników wycieczki zaczyna odmawiać posłuszeństwa prawa noga. Po płaskim i mniejszych górkach da się jechać przy pomocy jednej nogi. Na większe górki trzeba rower wypychać. Najbardziej zapamiętałem 4-kilometrowa górkę ze Szczawnego do Kulasznego. Tak udało się pokonać ok. 50 km do Zagórza i jeszcze 2 do Zahutynia. Stamtąd niedysponowanego zabiera zaprzyjaźniona furgonetka a Michał pokonuje ostatnie 100 km o własnych siłach. | |||
Kulaszne
|
Zagórz
|
Krościenko
|
Bachów
|
Zdjęcia i teksty: Wojtek Pysz. Wykorzystanie dozwolone z podaniem źródła na zasadach Creative Commons. |